*RECENZJA NAUCZYCIELA*
POLECA NAUCZYCIELKA MATEMATYKI AGNIESZKA
„Po prostu nie należy
chcieć rzeczy takich, których się nie chce”
„Pięcioro dzieci i coś” to jedna z moich ukochanych książek
dzieciństwa.
Bohaterami książki jest rodzeństwo, czyli tytułowe pięcioro
dzieci: Antea, Janeczka, Robert, Cyryl i najmłodszy Baranek. Cała piątka wraz z
rodzicami opuszcza latem Londyn i przyjeżdża na wieś, do Białego Dworku, gdzie
czeka na nich całe mnóstwo przygód. Podczas nieobecności rodziców dzieci
odwiedzają pobliski kamieniołom i odkrywają w nim tajemniczego stworka,
Piaskoludka. Chcielibyście wiedzieć, jak wygląda to stworzonko?
„Oczka miało osadzone na długich rożkach, jak oczka ślimaka,
i mogło je wysuwać i wciągać zupełnie jak lunety; uszka miało podobne do uszu
nietoperza, a pękaty tułów był w kształcie pająka, tylko pokryty gęstym a
miękkim futerkiem; nóżki i rączki miało też „futerkowe”, a dłonie i stopy
całkiem jak u małpy”
Okazuje się, że ów Piaskoludek, istota niezbyt miła dla
innych i mająca swoje humory, potrafi spełniać życzenia.
Codziennie tylko
jedno, a czar pryska wraz z zachodem
słońca.
Dzięki niemu i spełnianym pragnieniom, dzieci przeżywają
niezapomniane przygody. Stają się najpiękniejsze na świecie, są posiadaczami
niesamowitych bogactw, potrafią latać czy trafiają do oblężonego zamku. Nie
zawsze dobrze przemyślane życzenia rodzeństwa są również źródłem ich tarapatów,
z których na szczęście dzieci wychodzą obronną ręką, dzięki swoim pomysłom,
współpracy i lojalności.
Książka jest pięknie wydana, ma twardą oprawę i uroczą
tasiemkę-zakładkę. Czytanie umilają ilustracje Marii Orłowskiej-Gabryś. Jeśli
lubicie odrobinę magii na co dzień, koniecznie sięgnijcie po „Pięcioro dzieci i
coś”!